Co to jest cielęcina?
Odpowiedź tylko z pozoru jest jasna - "mięso z cielaka". Bo do kiedy zwierze jest cielęciem? W Unii Europejskiej co kraj to inna definicja. Bruksela chce to ujednolicić. 25 państw ma się wypowiedzieć w tej sprawie do 10 kwietnia
Za PRL-u, gdy mięso było na kartki, każdy miał swoją "babę z cielęciną". - Mięso nawet trzyletnich krów jako cielęcinę sprzedawano. Twarde było, nie do pogryzienia - wspomina Edward Kowalski z Polskiego Związku Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego. - W latach 90. ukuło się w ministerstwie rolnictwa, że cielak może mieć góra sześć miesięcy. I przykręciliśmy śrubę mocniej niż w Europie.
W polskiej misji w Brukseli cytują nam polską normę: cielak ma mieć do sześciu miesięcy, "zęby siekacze bez rozstępu i bez śladów starcia". Znak, że nie żuło trawy. Do 150 kg ciele jest "lekkie" (lepsze), powyżej - ciężkie (mniej cenione). Cielęcina musi mieć określoną w normie barwę i smak.
- Krowa się cieli od stycznia do marca. Do końca października cielak ssie mleko matki na pastwisku. Dopiero wtedy powinien być odsadzany, gdy waży ze 250 kg - mówi dyr. Kowalski. - Polski hodowca jest jednak biedny, żyje na kreskę w sklepie i sprzedaje cielaka trzymiesięcznego, gdy waży 100 kg. Takie zwierzę za 800 zł bierze od niego Włoch i wywozi. U siebie podkarmia i zgarnia unijną dotację do krów-mamek. W efekcie nic go polski cielak nie kosztuje. Włosi tak już od 40 lat od nas je zabierają. Kiedyś po milion sztuk, teraz 400 tys rocznie. 80-90 proc. cieląt na eksport jedzie do Włoch. To nas pozbawia bazy do hodowli - narzeka Kowalski.
Włosi chcieliby na polskich cielętach zarobić jeszcze więcej. Zaproponowali, by za cielęcinę uznać mięso z cielaka do ósmego miesiąca. Tak jest w Niemczech czy Belgii, gdy we Włoszech i we Francji, gdzie cielęciny je się najwięcej, pół roku. W Holandii cielak może mieć dziewięć miesięcy i być karmiony mlekiem z proszku, a w Hiszpanii nawet rok i żywić się trawą.
Gdy ministerstwo rolnictwa zapytało polskich hodowców co myślą o definicji cielęciny, zrazu uwag do naszej normy nie zgłosili. Ale jak się dowiedzieli, że Bruksela skłania się, by limit podnieść i ujednolicić w UE do ośmiu miesięcy, to przyklasnęli gorąco. - Starsze zwierzę, cięższe, więcej się zarobi - mówi Kowalski.
Tylko czy taką cielęcinę przełkną jeszcze konsumenci?
Za PRL-u, gdy mięso było na kartki, każdy miał swoją "babę z cielęciną". - Mięso nawet trzyletnich krów jako cielęcinę sprzedawano. Twarde było, nie do pogryzienia - wspomina Edward Kowalski z Polskiego Związku Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego. - W latach 90. ukuło się w ministerstwie rolnictwa, że cielak może mieć góra sześć miesięcy. I przykręciliśmy śrubę mocniej niż w Europie.
W polskiej misji w Brukseli cytują nam polską normę: cielak ma mieć do sześciu miesięcy, "zęby siekacze bez rozstępu i bez śladów starcia". Znak, że nie żuło trawy. Do 150 kg ciele jest "lekkie" (lepsze), powyżej - ciężkie (mniej cenione). Cielęcina musi mieć określoną w normie barwę i smak.
- Krowa się cieli od stycznia do marca. Do końca października cielak ssie mleko matki na pastwisku. Dopiero wtedy powinien być odsadzany, gdy waży ze 250 kg - mówi dyr. Kowalski. - Polski hodowca jest jednak biedny, żyje na kreskę w sklepie i sprzedaje cielaka trzymiesięcznego, gdy waży 100 kg. Takie zwierzę za 800 zł bierze od niego Włoch i wywozi. U siebie podkarmia i zgarnia unijną dotację do krów-mamek. W efekcie nic go polski cielak nie kosztuje. Włosi tak już od 40 lat od nas je zabierają. Kiedyś po milion sztuk, teraz 400 tys rocznie. 80-90 proc. cieląt na eksport jedzie do Włoch. To nas pozbawia bazy do hodowli - narzeka Kowalski.
Włosi chcieliby na polskich cielętach zarobić jeszcze więcej. Zaproponowali, by za cielęcinę uznać mięso z cielaka do ósmego miesiąca. Tak jest w Niemczech czy Belgii, gdy we Włoszech i we Francji, gdzie cielęciny je się najwięcej, pół roku. W Holandii cielak może mieć dziewięć miesięcy i być karmiony mlekiem z proszku, a w Hiszpanii nawet rok i żywić się trawą.
Gdy ministerstwo rolnictwa zapytało polskich hodowców co myślą o definicji cielęciny, zrazu uwag do naszej normy nie zgłosili. Ale jak się dowiedzieli, że Bruksela skłania się, by limit podnieść i ujednolicić w UE do ośmiu miesięcy, to przyklasnęli gorąco. - Starsze zwierzę, cięższe, więcej się zarobi - mówi Kowalski.
Tylko czy taką cielęcinę przełkną jeszcze konsumenci?
Źródło: Gazeta Wyborcza