Ceny zbóż, notowania, aktualności

Kiełbasa według receptury z lat 70.

Kiełbasa według receptury z lat 70.
Warszawska firma reklamuje się hasłem "Wędliny jak za Gierka". Co w mięsie przypomina lata PRL? Producent zapewnia, że receptura z lat 70. i... duża zawartość mięsa w mięsie. Historycy uważają, że mięso za czasów Edwarda Gierka z jakością miało niewiele wspólnego.

Kampania promocyjna warszawskiej firmy Stół Polski trwa od półtora tygodnia. Na ulicy Szanajcy w Warszawie przed sklepem z mięsem stoi reklama: rumiany rzeźnik nurza się w kiełbasach i szynkach. W tle płachta gazety stylizowanej na "Trybunę Ludu" i napis: "Wędliny jak za Gierka". Piotr Manerowicz z firmy Stół Polski: - To specjalna linia wędlin. Droższa niż pozostałe, którymi handlujemy, bo na oryginalnych recepturach, że tak powiem, branżowych, z lat 70.

Historycy, którzy zajmują się PRL, inaczej niż Stół Polski oceniają mięso z lat 70. - Urodziłem się w 1966 roku, więc jadłem wędliny za Gierka - mówi Antoni Dudek z Biura Edukacji Publicznej Instytutu Pamięci Narodowej. - Nie były lepsze od tych, które można dziś kupić w sklepie. To mit epoki gierkowskiej i cen tych wędlin, sentyment za przeszłością. To właśnie ceny mięsa były powodem buntów społecznych w PRL, mówiło się nawet złośliwie o buntach kiełbasianych w 1970 czy 1976 r. Choć ludziom, którzy wtedy protestowali, chodziło o coś innego, to mięso, jego ceny zawsze były w tle. Myślę, że w reklamie nie chodzi o jakość, tylko o sentyment. Większość wędlin w PRL była fatalna. W mojej rodzinie złą sławą cieszyła się mortadela - wędlina śmietnik.

Piotr Manerowicz ze Stołu Polskiego broni jakości rodem z PRL: - Z jednego kilograma mięsa robimy 70 dag wędliny. To świetny wynik. Żadnej chemii. Czyste, naturalne mięso. Ja? Nie, nie pamiętam Gierka, urodziłem się w drugiej połowie lat 70. Ale prezesi pamiętają. Mortadeli nie robimy, ale krakowską, szynkową - tak.

Źródło: Rzeczpospolita