Ceny wołowiny i bydła nadal spadają
Największy na świecie importer amerykańskiej wołowiny, Japonia dała do zrozumienia delegacji z USA, że za wcześnie jest jeszcze na znoszenie zakazu importu.
Ekonomiści są zdania, że na ujawnieniu pierwszego przypadku BSE w Stanach może skorzystać Australia, która rocznie eksportuje rocznie wołowinę za 2,73 mld USD.
Polska raczej nie zwiększy swego eksportu, bo zbyt mało jest w naszym kraju mięsa wysokiej jakości.
Japończycy czekają
Delegacja amerykańska z doradcą ministra rolnictwa Davidem Hegwoodem przeprowadziła w Tokio rozmowy z przedstawicielami resortów zdrowia, rolnictwa i spraw zagranicznych. Amerykanie twierdzili, że istnieje potrzeba omówienia w bliskiej przyszłości sprawy wznowienia importu wołowiny, ale Japończycy odparli, że jeszcze na to za wcześnie. Wyjaśnili im swoje stanowisko i zaapelowali o zrozumienie. - Nie można powiedzieć, że udało nam się przekonać w pełni, ani że podzielamy ten sam punkt widzenia - stwierdził rzecznik resortu rolnictwa.
Dotąd ponad 30 krajów zawiesiło import mięsa z USA. Tylko Kambodża zdała się na kontrolę eksporterów, ale kupuje na świecie 38 ton rocznie. Tajwan dołączył do grupy, która wstrzymała import, a w Tajpej ogłoszono możliwość zwiększenia zakupów w Australii i Nowej Zelandii. Również Japonia rozważa możliwość podwojenia zamówień w firmie australijskiej. Ogólnie eksporterzy mięsa z Australii liczą, że kraje, które przestały kupować w Stanach Zjednoczonych, zwrócą się do nich. Na giełdzie w Sydney akcje największego producenta wołowiny zyskały prawie 20 proc.
Amerykanie szukają tymczasem pochodzenia chorej sztuki. Wysoki urzędnik resortu rolnictwa w Waszyngtonie, główny lekarz weterynarii Ron DeHaven zaprzeczył jakiemukolwiek sporowi z Kanadyjczykami. Wyjaśnił, że uznano za konieczne ogłoszenie informacji, że zwierzę to mogło być sprowadzone z Kanady. Jego kanadyjski odpowiednik Brian Evans uznał z kolei, że nie ma na razie na to dowodów. Organizacja hodowców NCBA wezwała partnerów handlowych do otwarcia granic na mięso z USA. Sieć barów McDonald's ogłosiła z kolei, że informacja o pierwszym przypadku BSE w Stanach nie miała na razie żadnego wpływu na jej sprzedaż.
Zaostrzenie kontroli
Wiadomo już z całą pewnością, że władze w USA będę musiały zaostrzyć politykę wykrywania BSE, czego dotąd w praktyce nie było. Dziś Amerykanie zadają sobie to samo pytanie, co Europejczycy 10 lat temu: czy to początek poważnego kryzysu, czy będzie więcej takich przypadków? DeHaven przyznaje, że do 22 grudnia istniał wprawdzie system nadzoru, nie było systemu wykrywania. Koszty wprowadzenia nowego systemu będą wysokie, 25-50 dolarów od zwierzęcia. Dla uspokojenia konsumentów i rynków producenci podkreślają, że od połowy lat 90. podjęto środki ostrożności: nie sprowadzano mięsa z krajów, gdzie wystąpiło BSE, od 1997 r. zakazano stosowania do wyżywienia bydła mączki mięsno-kostnej. Nie przekonało to na razie kupców: na giełdzie bydła w Chicago po pierwszych notowaniach, kiedy to ceny gwałtownie spadły, wstrzymano je i zapanowała cisza.
Flaków nie zabraknie
- Do Polski od kilku lat nie sprowadza się ani z USA, ani z Kanady ćwierci wołowych - mówi Dariusz Stawski, makler z Domu Handlowego Agro w Łodzi. - Firmy handlowe importują natomiast amerykańskie flaki wołowe, które z uwagi na dobrą jakość cieszyły się dużym powodzeniem. Na rynku są jednak także flaki krajowe i z państw UE. Niewielki import z USA dotyczy także wołowiny na steki, oferowane w wybranych lokalach gastronomicznych (także hotelowych) specjalizujących się w kuchni amerykańskiej. Jest to jednak bardzo wąski margines rynku mięsnego.
Małe szanse są na zwiększenie eksportu polskiej wołowiny do krajów UE - uważają eksperci. Z Polski wywozi się tam dotychczas jedynie wybrane asortymenty, w niewielkich ilościach, z najlepszych zakładów legitymujących się specjalnymi uprawnieniami. Generalnie mięso wołowe z krajowych gospodarstw nie jest tak dobrej jakości jak wołowina z bydła hodowanego we Włoszech czy Francji (wołowina z francuskiej rasy krów limousin).
Ekonomiści są zdania, że na ujawnieniu pierwszego przypadku BSE w Stanach może skorzystać Australia, która rocznie eksportuje rocznie wołowinę za 2,73 mld USD.
Polska raczej nie zwiększy swego eksportu, bo zbyt mało jest w naszym kraju mięsa wysokiej jakości.
Japończycy czekają
Delegacja amerykańska z doradcą ministra rolnictwa Davidem Hegwoodem przeprowadziła w Tokio rozmowy z przedstawicielami resortów zdrowia, rolnictwa i spraw zagranicznych. Amerykanie twierdzili, że istnieje potrzeba omówienia w bliskiej przyszłości sprawy wznowienia importu wołowiny, ale Japończycy odparli, że jeszcze na to za wcześnie. Wyjaśnili im swoje stanowisko i zaapelowali o zrozumienie. - Nie można powiedzieć, że udało nam się przekonać w pełni, ani że podzielamy ten sam punkt widzenia - stwierdził rzecznik resortu rolnictwa.
Dotąd ponad 30 krajów zawiesiło import mięsa z USA. Tylko Kambodża zdała się na kontrolę eksporterów, ale kupuje na świecie 38 ton rocznie. Tajwan dołączył do grupy, która wstrzymała import, a w Tajpej ogłoszono możliwość zwiększenia zakupów w Australii i Nowej Zelandii. Również Japonia rozważa możliwość podwojenia zamówień w firmie australijskiej. Ogólnie eksporterzy mięsa z Australii liczą, że kraje, które przestały kupować w Stanach Zjednoczonych, zwrócą się do nich. Na giełdzie w Sydney akcje największego producenta wołowiny zyskały prawie 20 proc.
Amerykanie szukają tymczasem pochodzenia chorej sztuki. Wysoki urzędnik resortu rolnictwa w Waszyngtonie, główny lekarz weterynarii Ron DeHaven zaprzeczył jakiemukolwiek sporowi z Kanadyjczykami. Wyjaśnił, że uznano za konieczne ogłoszenie informacji, że zwierzę to mogło być sprowadzone z Kanady. Jego kanadyjski odpowiednik Brian Evans uznał z kolei, że nie ma na razie na to dowodów. Organizacja hodowców NCBA wezwała partnerów handlowych do otwarcia granic na mięso z USA. Sieć barów McDonald's ogłosiła z kolei, że informacja o pierwszym przypadku BSE w Stanach nie miała na razie żadnego wpływu na jej sprzedaż.
Zaostrzenie kontroli
Wiadomo już z całą pewnością, że władze w USA będę musiały zaostrzyć politykę wykrywania BSE, czego dotąd w praktyce nie było. Dziś Amerykanie zadają sobie to samo pytanie, co Europejczycy 10 lat temu: czy to początek poważnego kryzysu, czy będzie więcej takich przypadków? DeHaven przyznaje, że do 22 grudnia istniał wprawdzie system nadzoru, nie było systemu wykrywania. Koszty wprowadzenia nowego systemu będą wysokie, 25-50 dolarów od zwierzęcia. Dla uspokojenia konsumentów i rynków producenci podkreślają, że od połowy lat 90. podjęto środki ostrożności: nie sprowadzano mięsa z krajów, gdzie wystąpiło BSE, od 1997 r. zakazano stosowania do wyżywienia bydła mączki mięsno-kostnej. Nie przekonało to na razie kupców: na giełdzie bydła w Chicago po pierwszych notowaniach, kiedy to ceny gwałtownie spadły, wstrzymano je i zapanowała cisza.
Flaków nie zabraknie
- Do Polski od kilku lat nie sprowadza się ani z USA, ani z Kanady ćwierci wołowych - mówi Dariusz Stawski, makler z Domu Handlowego Agro w Łodzi. - Firmy handlowe importują natomiast amerykańskie flaki wołowe, które z uwagi na dobrą jakość cieszyły się dużym powodzeniem. Na rynku są jednak także flaki krajowe i z państw UE. Niewielki import z USA dotyczy także wołowiny na steki, oferowane w wybranych lokalach gastronomicznych (także hotelowych) specjalizujących się w kuchni amerykańskiej. Jest to jednak bardzo wąski margines rynku mięsnego.
Małe szanse są na zwiększenie eksportu polskiej wołowiny do krajów UE - uważają eksperci. Z Polski wywozi się tam dotychczas jedynie wybrane asortymenty, w niewielkich ilościach, z najlepszych zakładów legitymujących się specjalnymi uprawnieniami. Generalnie mięso wołowe z krajowych gospodarstw nie jest tak dobrej jakości jak wołowina z bydła hodowanego we Włoszech czy Francji (wołowina z francuskiej rasy krów limousin).
Źródło: Rzeczpospolita