Ceny zbóż, notowania, aktualności

Wściekła krowa, czyli dzika panika w USA

Wściekła krowa, czyli dzika panika w USA
Pierwszy przypadek choroby wściekłych krów w USA wywołał popłoch na Wall Street i wśród importerów amerykańskiej wołowiny. Zdaniem ekspertów amerykańskie rolnictwo czeka teraz prawdziwa rewolucja.

O wykryciu pierwszego przypadku choroby u amerykańskiej krowy poinformowała osobiście w środę nad ranem czasu polskiego sekretarz rolnictwa USA Ann Veneman. Według niej nie ma zagrożenia dla konsumentów, bowiem system zabezpieczeń zadziałał prawidłowo.

Brytyjskie laboratorium, dokąd przesłano próbkę tkanki zwierzęcia, potwierdziło w piątek wyniki wstępnych badań przeprowadzonych w USA - krowa rasy holsztyńskiej z rancza w stanie Waszyngton cierpiała na BSE, czyli chorobę szalonych krów. Departament Rolnictwa USA nie jest na razie pewny, skąd pochodziła krowa. Lokalne media w stanie Waszyngton twierdzą, że krowa - która na ranczu przebywała od dwóch lat - być może została kupiona na aukcji w Kanadzie (w kanadyjskiej prowincji Alberta w maju stwierdzono pojedynczy przypadek BSE).

Jedna chora krowa szybko wywołała lawinę złych wiadomości dla amerykańskiej gospodarki. Już w środę rano import wołowiny z USA wstrzymały Japonia, Korea Południowa i Meksyk. Te trzy kraje kupują w sumie prawie 80 proc. amerykańskiego eksportu wołowiny. Z Meksyku przyjechał do Waszyngtonu specjalny urzędnik ministerstwa rolnictwa, który codziennie rano ma decydować o przedłużeniu lub zniesieniu embarga.

Agencja AP zamieściła, za źródłami w Ministerstwie Rolnictwa USA, listę państw, które zakazały importu amerykańskiej wołowiny. Są to: Argentyna, Australia, Brazylia, Kambodża, Kanada (tylko przetwory mięsne), Chile, Chiny (w tym Hongkong), Kolumbia, Kostaryka, Egipt, Indonezja, Jamajka, Japonia, Kuwejt, Malezja, Meksyk, Nikaragua, Peru, Rosja, Singapur, RPA, Korea Płd., Tajwan, Tajlandia, Urugwaj, Wenezuela, Wietnam.

Kanadyjczycy protestują

Kanadyjskie władze weterynaryjne zażądały w sobotę dowodów naukowych, że zwierzę z amerykańskiego stanu Waszyngton, u którego wykryto chorobę szalonych krów (BSE), pochodziło z Kanady. "Na razie nie ma definitywnego dowodu potwierdzającego, że krowa z BSE była z Kanady. Za wcześnie jeszcze na takie wnioski" - oświadczył na konferencji prasowej naczelny weterynarz Kanady Brian Evans.

Podkreślił, że władze amerykańskie i kanadyjskie współpracują ściśle w ustalaniu, skąd pochodzi zarażona krowa. Evans dodał, że konkretne stado, na które wskazują Amerykanie, już nie istnieje.

Wykryli przypadkiem?

Zdaniem sekretarz rolnictwa Ann Veneman zakaz importu amerykańskiej wołowiny jest zbyteczny, bowiem "system ostrzegawczy się sprawdził, chora krowa została usunięta zanim jej mięso dostało się do produkcji". Na wszelki wypadek inspektorzy wstrzymali pracę rzeźni, do której trafiło mięso chorej "holsztynki".

Opymizmu Veneman nie podziela jednak wielu ekspertów. John Stauber, autor głośnej kilka lat temu w Ameryce książki "Szalona Krowa USA", uważa system kontroli krów w tym kraju za wyjątkowo mało szczelny. Według niego rząd nie pilnuje wystarczająco uważnie wprowadzonego sześć lat temu zakazu produkcji paszy z kości i mózgu chorych zwietrząt. Unikające wysokich kosztów kontroli wytwórnie paszy nieustannie - jego zdaniem - łamią zakaz. Zaledwie pięć miesięcy temu przyznała się do tego jedna z wytwórni właśnie w stanie Waszyngton.

Jest już pewne, że bez względu na zasięg epidemii BSE Departament Rolnictwa zmieni dotychczasowe zasady kontroli krów. Do grudnia amerykańscy inspektorzy przebadali zaledwie co stutysięczną krowę zabitą w rzeźniach w USA. W ciągu ostatnich dziewięciu latach weterynarze w USA przebadali 30 tys. krów. W Unii Europejskiej w ciągu zaledwie ostatniego roku przebadano aż 10 mln sztuk bydła.

Co więcej, chora "holsztynka" wcale nie została wykryta dzięki szczelności systemu. Weterynarze wpadli na ślad BSE tylko dlatego, że krowa raniła się rodząc niezwykle duże cielę. Krytycy obecnego systemu kontroli weterynaryjnej podkreślają, że wbrew opinii Departamentu Rolnictwa system nie zadziałał w ogóle, a na trop BSE weterynarze wpadli jedynie dzięki łutowi szczęścia.

Szaleństwo na rynku

Na fatalne wieści z rancza Sunny Dene - skąd pochodziła chora krowa - od razu zareagowali natomiast inwestorzy. Drastycznie spadły ceny wszystkich firm w jakikolwiek sposób związanych z handlem wołowiną - od przetwórni po restauracje McDonald'sa.

Wstrzymana została większość przewidzianych na ten weekend aukcji bydła w centralnej i zachodniej części USA. Nie stało się tak z powodu zakazu Departamentu Rolnictwa - po prostu wycofali się kupcy.

Z powodu świąt - w czwartek zamknięte w USA były wszystkie restauracje i sklepy - nie jest natomiast jasne, jak na wieści ze stanu Waszyngtonu zareagują konsumenci. Gdy epidemia BSE szalała w Wielkiej Brytanii, Amerykanie nie chcieli kupować wołowiny z żadnego kraju europejskiego. Jeśli teraz odwrócą się od rodzimego mięsa, będzie to oznaczać dramat dla amerykańskich hodowców bydła, których 40 mld dolarów rocznych dochodów to jedna piąta dochodów całego rolnictwa w USA.

Jak twierdzi Cam Daniels z kanadyjskiej federacji eksporterów wołowiny, od maja, kiedy wykryto przypadek BSE w prowincji Alberta, kanadyjscy hodowcy bydła stracili już 1,45 mld dolarów z powodu wstrzymania eksportu do wielu krajów.

Źródło: Gazeta Wyborcza